Chodzi o technologię, dzięki której energia każdego zderzenia pochłaniana jest przez specjalne urządzenie. Dzięki temu pojazd, który jest w nie wyposażony, nie zostanie uszkodzony.
Nasz wynalazca wystąpił do Europejskiego Urzędu Patentowego w Monachium o unieważnienie patentu na tę technologię, który obecnie jest w posiadaniu brytyjskiego uniwersy- tetu. Urząd będzie teraz badał, czy wynalazek jest rzeczywiście dziełem profesora, czy też "podkradł" on pomysł, który w Polsce jest powszechnie znany jako "zderzak Łągiewki".
- To pomysł mojego ojca, a profesor swój bliźniaczy projekt oparł na tym, co przeczytał w gazetach o naszym wynalazku - uważa Przemysław Łągiewka, syn wynalazcy i prezes Centrum Badawczo-Rozwojowego EPAR. To właśnie on zajmuje się obecnie wdrażaniem w życie pomysłu swego ojca. Dzisiaj wylatuje do Kuwejtu na międzynarodowe targi wynalazków, na których w ubiegłym roku pomysł Łągiewki otrzymał złoty medal. Będzie tam prowadził rozmowy biznesowe z szejkami, którzy chcą zastosować kowarskie rozwiązanie w swoich portach. Dzięki temu tankowce nie będą się obijały o nabrzeża, a cumowanie będzie amortyzowane.
Tymczasem Lucjan Łągiewka wylatuje w przyszłym tygodniu do Sztokholmu na zaproszenie tamtejszej Królewskiej Akademii Nauk.
- Dlatego tak ważne jest dla nas, aby sąd uznał, że to Lucjan Łągiewka jest autorem tego rewolucyjnego pomysłu, a nie pan Smith - dodaje Przemysław Łągiewka.
W sporze z brytyjską uczelnią reprezentuje ich renomowana kancelaria prawna. Wspierać będzie ich również Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, które podlega Ministerstwu Nauki.
Tymczasem sam Malcolm Smith jest przedstawiany przez angielską prasę jako epokowy wynalazca i kolejny geniusz z Cambridge. Na pomysł identyczny z tym Łągiewki miał wpaść przypadkiem podczas prac naukowych. Sęk w tym, że Smith jest elektronikiem, a technologia EPAR jest ściśle związana z mechaniką. Cambridge zgłosiło ją do opatentowania kilka lat po pierwszych publicznych pokazach cudownego zderzaka Łągiewki oraz po serii publikacji w prasie.
W odpowiedzi na wniosek Łągiewków uczelnia upiera się przy swoim, że jej naukowiec wpadł samodzielnie na podobne rozwiązanie i nie zamierza rezygnować z patentu.
- Wynalazki pana Łągiewki to bardzo oryginalne rozwiązania, które działają, choć nie do końca można je wytłumaczyć w naukowy sposób - uważa prof. Stanisław Gumuła z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, który współpracuje od lat z Lucjanem Łągiewką.
Trudno więc, aby w podobnym czasie dwie osoby z różnych krajów wpadły na identyczne rozwiązanie, którego nikt wcześniej nie wymyślił. Spór rozstrzygnie sąd w Monachium.
STUDIO EURO PO HOLANDII
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?