Zwierzę, z wrośniętym w szyję łańcuchem, znalazł pan Dariusz Cisek. Chociaż w tym przypadku trudno właściwie określić, kto kogo znalazł...
– Byłem na polowaniu w okolicach Dobromierza. Kiedy wracałem do samochodu, z daleka zobaczyłem, że obok auta siedzi jakieś zwierzę – opowiada Cisek.
Popatrzył przez lornetkę i zorientował się, że to spory owczarek niemiecki. Wszystko działo się na odludziu. Pies wstał i zaczął iść w jego stronę. – Nie wiedziałem, jakie ma zamiary – mówi wałbrzyszanin. To myśliwy, posiadał broń... Ale kiedy spojrzał przez lunetę celowniczą nie miał wątpliwości, że psa nie wolno skrzywdzić.
– Zobaczyłem jego oczy. Było w nich błaganie o litość, o pomoc i łzy. Ten pies był po prostu zapłakany – tłumaczy myśliwy.
Łańcuch wrastał mu pod skórę
Jego uwagę przykuł jeszcze jeden szczegół. Po obydwu stronach głowy psa zwisały końce łańcucha.
Zwabił zwierzę, a to podeszło całkiem blisko. Owczarek usiadł obok niego i patrzył błagalnym wzrokiem. Myśliwy twierdzi, że nawiązała się pomiędzy nimi jakby telepatyczna więź. Psiak całym sobą dawał znać, że jest nieszczęśliwy. Łańcucha nie można było mu zdjąć. Trzymał się nie wiadomo na czym. Myśliwy wiedział, że trzeba psu pomóc. – Otworzyłem drzwi samochodu i obserwowałem, co zrobi. Położył łapy na siedzeniu, ale nie miał siły, żeby się wgramolić. Pomogłem mu – opowiada.
Jazda nie była frajdą. Pies potwornie śmierdział. Z otwartej rany sączyła się ropa i osocze. Psiak zorientował się chyba, że człowiek chce mu pomóc i co chwilę trącał go lekko nosem. A znalazca w czasie jazdy kombinował, co zrobić. On bowiem nie może psa przygarnąć. Najpierw pojechali jednak do weterynarza – znajomego z koła łowieckiego. Dopiero tam, kiedy psu zgolono sierść zorientowali się, że łańcuch na długości około 30 centymetrów jest głęboko wrośnięty w ciało. Wystawał z ran, z których sączyła się ropa.
– Czegoś takiego jeszcze nie widziałem – mówi weterynarz Janusz Puławski. Zabieg trwał kilka godzin. Owczarek po nim jakby odżył. Nic dziwnego. Rozstał się z łańcuchem po kilku latach. Zdezynfekowano mu rany. – Ten pies strasznie cierpiał kiedy łańcuch wrastał mu w ciało – ocenia weterynarz.
Dodaje, że psiak ma około 8 lat. Jest zadbany, chociaż trochę wychudzony.
Jelenia Góra: adopcja psa
Trafił do Aeroklubu Jeleniogórskiego. Na lotnisku twierdzą, że psiak jest spokojny. – No i zjada olbrzymie ilości pokarmu – mówi Monika Trojan, z aeroklubu. – Szukamy dla niego właściciela, bo psiak trochę cierpi i trzeba się nim zająć. Poza tym powinien mieć jednego pana, a u nas przewijają się dziesiątki osób – dodaje. W sprawie adopcji można telefonować na numer: 75 752 60 20.
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?