Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Paweł Fajdek: O moim sukcesie mógłby rapować Taco Hemingway (WIDEO)

Redakcja
Paweł Fajdek
Paweł Fajdek Wydawnictwo SQN
- W końcu to zrobiłem. Coś, co chciałem zrobić od dawna - mówi o swojej książce "Petarda. Historie z młotem w tle" Paweł Fajdek, trzykrotny mistrz świata i tegoroczny wicemistrz Europy w rzucie młotem. Sportowiec, czyli wielki człowiek, wielkie serce i wielkie poczucie humoru. Fajdek opowiada, że jego życie, to nie tylko ciężkie treningi, ale również cała lista "przypałów". O nich trochę porozmawialiśmy. A po wyczekiwanym sukcesie w Tokio powstaną kolejne dzieła. - A gdyby ktoś miał zarapować o mnie, to najfajniej, żeby to był Taco Hemingway - mówi Fajdek.

Michał Skiba: Jak przeczytałem książkę o Pawle Fajdku "Petarda" pomyślałem, ten Fajdek to niezły świr.
Paweł Fajdek: (śmiech) Całkiem trafnie. Myślę, że wielu ludzi tak o mnie myśli i generalnie mam nadzieje, ze to młode pokolenie dobrze odbierze ta książkę.

Nazwa "Petarda" nie jest przypadkowa.
To taki mój przydomek. Moja trenerka Jola Kumor, na początku wspólnej ścieżki, ekscytowała się moimi dobrymi rzutami. I tuż przed ostatnim obrotem jednego z rzutów krzyknęła "a teraz petarda!". Chłopaki leżeli ze śmiechu, a ja rzut zepsułem i prawie się pozabijałem. I tak ta petarda została.

Na pewno ludzie czekają, by przeczytać historię, w której chciał Pan rzekomo zapłacić medalem w Pekinie, lub o bójka we Francji.
Warto, by ludzie poznali prawdę, o tym, co się dokładnie wydarzyło w Pekinie. A bójka była dla mnie traumatycznym przeżyciem, jednym z najgorszych momentów w sporcie. Było podejrzenie, że mam ogromną kontuzję kolana, że będzie operacja. Nie wiem jak to się stało, że w dwa dni doszedłem do siebie. Rzuciłem ponad 83 metry, co było najlepszym wynikiem w sezonie. Opuchlizna wielkości drugiego kolana zeszła. Może dlatego, że stanąłem w obronie i chciałem dobrze. Tak miało być!

Dla Pana każda sytuacja ma jasną stronę medalu?
Taki jestem. Nie ma zmyślonego scenariusza, czy historii. To prawda, która się wydarzyła. Są opinie moich przyjaciół, mojej rodziny, oni wszystko tam potwierdzają To znaczący element tej książki. Wszystko zachowane jest w stylu humorystycznym. Świetnie się bawiłem podczas czytania. Z tego co zapytałem, tych którzy czytali - również nie narzekają.

Pomyślał Pan, że w końcu ludzie pomyślą, że nie jest Pan groźnym bucem?
W mediach skupiamy się na sukcesach sportowych i historiach skupionych wokół sportu. Natomiast w książce można znaleźć fragmenty z mojego dzieciństwa, gdy kombinowałem, jak zdobyć parę złotych i mieć coś fajnego. Są sytuacje, w których opisują mnie przyjaciele, jest mój styl życia. Coś czego nie ma w mediach. Oczywiście kilka historii może się powtórzyć, jak choćby ta z medalem w Pekinie, ale może nie wszyscy ją znają. W książce można coś rozwinąć, sprostować i wyjaśnić. Jest po to, aby pokazać, że takie "przypały" tez się po prostu zdarzają.

Początek pańskiej książki jest w sumie bardzo uroczy. Potem książka jest już mniej dla dzieci.
Jakbym chciał napisać książkę dla dzieci, to byłby to bardziej poradnik, bo dzieci potrzebują krótkich i ważnych zdań do zapamiętania. Motywacji i wsparcia, a nie pisać o tym, jak to jest się dobrze bawić, będąc sportowcem. Dzieci mają wstręt do czytania, chyba, że to wybitni uczniowie!

Lepiej, by dzieciaki nie udawały bobsleja, zjeżdżając do jeziora.
Były w moim dzieciństwie świetne momenty, które sprawiały wiele radości, ale jednak były niebezpieczne. To pokazuje, jak kiedyś wyglądało podwórko i zabawy. Ludzie byli aktywni, często zdrowsi i potrafili nawiązywać normalne i namacalne relacje, bo teraz wszyscy tylko siedzą w telefonach.

Ktoś to przeczyta tę książkę, to zatęskni za latami 90. W świecie teraz przecież panuje taka moda na tamte czasy.
Jestem zachwycony, że urodziłem się wtedy i przeżyłem dzieciństwo w taki sposób. Nie wyobrażam sobie, by wychowywać się teraz, gdzie dzieciaki wychodzą na dwór na spacer z psem, by zaraz grzecznie wrócić przed komputer. Pamiętam, że parę lat temu, gdy jeździłem jako mistrz świata i odwiedzałem szkoły, to jeszcze dzieci bawiły się na podwórku. Dobrze, że były akcje typu "Stop zwolnieniom z WF". Cieszę się, że więcej mówi się o lekkiej atletyce. A ta książka ma być kolejnym tematem da mediów.

Najbardziej szokujący fragment, to wypowiedź działacza, Pana Leszczyńskiego, gdy na drużynowym Pucharze Europy przynosi zawodnikowi piwo po północy.
Nie ukrywajmy, że jesteśmy już w pewnym wieku. Nie jesteśmy juniorami, znamy się wiele lat i możemy sobie pozwolić na wiele rzeczy. Ja bardzo często dolatuje na zawody bardzo późno, by się tylko położyć i wystartować następnego dnia. Piwo nie jest strasznym grzechem. Tomek Majewski kiedyś wręcz przyznał, że jest piwoszem. Piłkarze przy zdobyciu pucharu też piją szampany i piwka. To napój dla pełnoletnich i nie ma on drastycznych skutków.

Późne przyloty są po to, by się za bardzo na miejscu "nie integrować"?
Przed zawodami jestem raczej wyautowany. Staram się skupić na wykonaniu zadania, a potem można przystąpić do akcji "humor" i uczestniczyć w życiu poza sportowym.

Pan jest fanem "Kilera" czy hasło "Ryba, ojczyzna Cię wzywa" wypowiedziane w krótkofalówkę policjanta na Tajwanie to przypadkowy traf akcji "humor"?
"Kilera" na pewno parę razy oglądałem. Polskie filmy, to dla mnie świetne kino Niestety naszych komedii nie da się przetłumaczyć w żaden sposób, by były śmieszne w innych krajach,

Tomasz Majewski chyba ma rację, mówiąc, że Pana książka przełamuje stereotypy.
Ta książka ma przesłanie, by wierzyć w siebie. Możemy nawet zrobić komuś na złość i osiągnąć sukces, ale musi być wiara w siebie. Nie da się być całkiem samemu w tym wszystkim. Należy otaczać się dobrymi ludźmi. Nawet jeśli powiedzą Ci coś trudnego do zaakceptowania, to musisz czerpać z tego jak najwięcej. Autobiografia wiąże się z tym, że nie jest do końca wesoła. Często są to historie smutne, nasączone alkoholizmem, czy innymi używkami. Wydałem wesołą książkę, dla młodych ludzi, w średnim wieku, ale i starszych. Dla wszystkich. Dla fanów lekkiej atletyki, całego sportu, dla ludzi, którzy z książki czerpią pomysły, jak żyć, lub... jak założyć pierwszą firmę.

Wyobraża Pan sobie życie bez rywalizacji?
Na chwilę obecną nie. Lubię rywalizować na każdej płaszczyźnie życia i chociażby stąd te wszystkie konsole, mecze w FIFĘ, złość. Gry są po to, by się relaksować, a my się wkurzamy. Raz w życiu rzuciłem padem, bo byłem już mocno zirytowany. FIFA to gra przypadku. Totalnie. Można oddać 50 strzałów, a przegrywasz z tymi, co oddali jeden.

Trudno się godzi z porażką?
W FIFIE nie ma z tym prob

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto