Dzikie zwierzę przez trzy dni zdychało w krzakach nie opodal zespołu szkół w Kowanówku. Sarna nie mogła się poruszać, ponieważ miała złamane dwie nogi. Mieszkańcy wsi widząc cierpiące zwierzę prosili o wsparcie powołanych w tym celu instytucji. Pomoc jednak przyszła za późno, bo dopiero po tygodniu. Wówczas to strażnicy miejscy mogli jedynie zabrać rozszarpane zwłoki zwierzęcia.
- To kolega opowiedział mi o leżącym w lesie dzikim zwierzęciu. Był on przekonany, że sarna nie żyje, była skulona i leżała w trawie. Gdy tam pojechałem, okazało się, że zwierzę ma tylko złamane nogi i nie może się poruszać - relacjonuje mieszkaniec Kowanówka.
Widząca cierpienie zwierzęcia pomocy szukali również inni mieszkańcy - Pospiesznie wykręciłam w telefonie komórkowym numer 112, połączono mnie z policją. Tam uzyskałam informację, że mam o sytuacji poinformować straż miejską - wspomina mieszkanka Kowanówka.
Straż miejska sprawą się jednak nie zajęła, każąc kobiecie skontaktować się z nadleśnictwem. Nadleśnictwo również odmówiło pomocy i poleciło powiatowego inspektora weterynarii. Odbijanie piłeczki pomiędzy policją, strażą miejską, nadleśnictwem i inspektorem weterynarii skończyło się tragicznie dla zwierzęcia. Sarna skonała w męczarniach.
Podążając śladem mieszkańców szukających pomocy dla dzikiej sarny, postanowiliśmy zapytać dlaczego i kto skazał na cierpienie bezbronne zwierzę. Zadzwoniliśmy na komendę policji w Obornikach. Podczas rozmowy telefonicznej dyżurny poinformował nas, że zwierzę powinno zostać usunięte z lasu, jednak to nie należy do ich zadań. - Sprawę przekażemy straży miejskiej, która powinna się tym zająć. Natomiast o potrzebującym pomocy żywym zwierzęciu wcześniej nic nie słyszeliśmy - twierdzi policjant.
Przejdź na następną stronę...
Kilka minut później w lesie w Kowanówku pojawili się strażnicy miejscy. Widząc rozszarpane ciało sarny, zdecydowali się na podjęcie dalszych kroków. - Za chwilę podjedziemy tutaj innym samochodem, włożymy zwierzę do czarnego worka i zawieziemy do chłodni na terenie schroniska - poinformowali nas przedstawiciele straży miejskiej. Jednak o żywej i potrzebującej pomocy sarnie tu również nikt nie słyszał. W obornickim nadleśnictwie zapewniono nas, że nasz telefon jest pierwszym sygnałem, który do nich wpłynął.
Nieco inaczej sprawa wyglądała w powiatowym inspektoracie weterynarii, gdzie poinformowano nas, że pomoc leśnemu zwierzęciu nie leży w kompetencji placówki. - Usunięcie martwego zwierzęcia jest zadaniem gminy - usłyszeliśmy w słuchawce telefonu.
Do kogo więc się zgłosić, by pomóc zdychającemu zwierzęciu? Trudno na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć. Przedstawiciele wszystkich instytucji, z którymi rozmawialiśmy byli niezwykle zgodni w jednej kwestii. W przypadkach jak ten, który opisujemy należy niezwłocznie interweniować i... skontaktować się z kimś innym.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?