Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wybory prezydenckie 2010 na Dolnym Śląsku

Piotr Kanikowski, współpraca: BEŁ, SIYA
Obwodowa Komisja Wyborcza nr 48  w Legnicy wędrowała z urną po szpitalu
Obwodowa Komisja Wyborcza nr 48 w Legnicy wędrowała z urną po szpitalu
W naszym regionie głosowanie przebiegło bez poważniejszych incydentów, choć zarejestrowano kilka skarg na złamanie ciszy wyborczej. Część mieszkańców chciała oddać głos, a nie mogła. Z własnej winy.

W delegaturze Krajowego Biura Wyborczego w Legnicy wczoraj urywały się telefony. Dyżurująca przy aparacie Zofia Bratek odkładała słuchawkę tylko po to, by za chwilę znowu podnieść ją do ucha. Dla niej była to wyjątkowo gorąca niedziela, nie tylko ze względu na temperaturę za oknem.

Telefonowali głównie wyborcy, którzy w I turze głosowali poza miejscem zamieszkania, a teraz - po powrocie do swojej miejscowości - nie znaleźli swojego nazwiska na liście uprawnionych. Nie mogło być inaczej. Jeśli nie zgłosili komisji powrotu i nie wzięli stosownego zaświadczenia, to wciąż figurują w spisie tam, gdzie zastała ich I tura. Podobny problem mieli wypisani do domów pacjenci szpitali. W obu przypadkach nie dało się już zrobić nic, by umożliwić im udział w wyborach.

Zdarzały się skargi osób, które w skrzynkach pocztowych znalazły materiały wyborcze kandydatów na prezydenta. Anonimowe i na tyle enigmatyczne, że nie mogły podlegać zbadaniu.

Na całym Dolnym Śląsku zarejestrowano kilka przypadków naruszenia ciszy wyborczej. Jest wśród nich doniesienie na jeden z bolesławieckich portali internetowych, który opublikował sondaż wyborczy. Materiał ukazał się jednak przed sobotą i prawdopodobnie zawiadomienie okaże się bezpodstawne.
W pierwszej turze wyborów, dwa tygodnie temu, to właśnie w powiecie bolesławieckim złamano ciszę wyborczą. Zatrzymano tam kobietę pełniącą funkcję męża zaufania, która agitowała za jednym z kandydatów.

W Wałbrzychu było tylko jedno podejrzenie, jak na razie nie potwierdzone, dotyczące łamania ciszy wyborczej przez jedną z lokalnych telewizji. Policja wstępnie sprawdziła nagrania, jednak nie zauważyła, żeby jakiś program naruszał przepisy ordynacji.

Inne doniesienie mówiło, że w Legnicy na ul. Jaworzyńskiej 3 lipca pojawił się stojak z plakatami Bronisława Komorowskiego. A według mieszkańca Jawora, jedna z kioskarek w jego mieście jeszcze w sobotę rano wkładała do prasy ulotki komitetu Jarosława Kaczyńskiego. Pytana przez policjantów, kobieta zaprzeczyła.
- Wszystkie zgłoszenia są sprawdzane przez policję - informowała Małgorzata Zając, dyrektorka legnickiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego.

Wyrównana pozycja w sondażach obu kandydatów na prezydenta zmobilizowała elektorat zarówno Platformy Obywatelskiej, jak i Prawa i Sprawiedliwości.
Joanna Tyniec z Wałbrzycha specjalnie ze względu na wybory przełożyła o jeden dzień wyjazd nad morze. - Nie zdążyłam w piątek wziąć zaświadczenia, że mogę głosować w innym mieście, i postanowiliśmy z mężem zostać jeszcze w niedzielę w Wałbrzychu - mówi.

Na wybory wybrali się z dwójką dzieci i zaraz po głosowaniu wyjechali samochodem na wakacje.

Do Obwodowej Komisji Wyborczej nr 3 w Karpaczu zgłosiło się tylu chętnych, że trzeba było wystąpić o dodatkowe karty do głosowania.

Choć tym razem głosowanie było bardzo proste, bo lista kandydatów składała się z dwóch nazwisk, wyborcom zdarzały się pomyłki. W lokalu w Lubinie dwie osoby przez nieuwagę skreśliły nie tę osobę co chciały, a potem wywołały awanturę, domagając się - wbrew prawu - wydania dodatkowych kart.

W mateczniku KGHM-u wybory zamieniły się w protest przeciwko Platformie Obywatelskiej, która - jak pokazały wyniki I tury - w ciągu trzyletnich rządów dorobiła się tu więcej przeciwników niż sympatyków.

Do głosowania przeciwko Bronisławowi Komorowskiemu jawnie wzywała już nie tylko trzymająca z PiS-em Solidarność, ale nawet kierowany przez posła SLD Ryszarda Zbrzyznego Związek Zawodowy Pracowników Przemysłu Miedziowego.

Przypomnijmy, że powiaty: polkowicki i lubiński były jedynymi na Dolnym Śląsku, gdzie w I turze zwyciężył Kaczyński.

Straż Miejska w Lubinie odebrała tylko jeden telefon z prośbą o dowiezienie do lokalu osoby niepełnosprawnej. W legnickim szpitalu Obwodowa Komisja Wyborcza nr 48 wędrowała po oddziałach z małą, poręczną urną, by także obłożnie chorzy, niewstający z łóżek pacjenci mogli wrzucić swój głos. Część z nich zaraz po przebudzeniu zgłaszała pielęgniarkom, że chcieliby zagłosować.

Kwadrans po godz. 13 komisja pojawiła się na oddziale wewnętrznym. - Czekałam na to od rana - ucieszyła się Waleria Moszogląd. - Jeśli tylko mogę, biorę udział we wszystkich wyborach.

We Wrocławiu wybory rozpoczęły się od incydentu pod lokalem wyborczym przy ul. Nowodworskiej. Około godz. 6.30 pięcioro młodzieńców i dziewczyna wykrzykiwali hasła pod budynkiem szkoły. Według przewodniczącego komisji Gerarda Kordiaka, zaczepiali wyborców, wykrzykując wulgarne hasła. Zanim na miejscu zjawił się patrol policji, młodzi ludzie uciekli. Policja zabezpieczyła nagrania monitoringu z budynku szkoły.

Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz przyszedł głosować z córką. Na kogo oddał głos? Nie powiedział. Wcześniej poparł Bronisława Komorowskiego. Jednak jesienią w wyborach do sejmiku województwa dolnośląskiego wystawi swoją listę.

Obwodowa Komisja Wyborcza nr 48 w Legnicy wędrowała z urną po szpitalu

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto