Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dojrzali piłkarze w polskiej piłce. Polska liga emerytów?

Redakcja
35-letni Michał Żewłakow zakończył reprezentacyjną karierę - teraz ma być podporą obrony Legii
35-letni Michał Żewłakow zakończył reprezentacyjną karierę - teraz ma być podporą obrony Legii Polskapresse
Stara piłkarska prawda głosi, że idealna drużyna powinna stanowić połączenie młodości z rutyną. "Rutyniarze są od myślenia, młodzi od biegania" - mawiają trenerzy. Wydaje się, że w perspektywie kilku sezonów ekstraklasę mogą zdominować ci pierwsi. Wystarczy spojrzeć na transfery dokonane w tym okienku. Za granicą grać będą m.in. Artur Sobiech i Mateusz Klich (obaj rocznik 1990), do ligi bardzo chętnie przychodzą za to zawodnicy po trzydziestce, np. Michał Żewłakow, Danijel Ljuboja, Ivica Iliev, Michael Lamey, Marcin Baszczyński, Kamil Kosowski czy Marek Saganowski.

Nie ma się co dziwić, że prezesi coraz częściej sprowadzają doświadczonych zawodników. Przecież w poprzednim sezonie tytuł zdobyła krakowska Wisła, w której średnia wieku zbliża się do granicy 30 lat. Mało tego, królem strzelców został najstarszy zawodnik ekstraklasy, 37-letni Tomasz Frankowski.

"Franek" to weteran ekstraklasy, ale energii i ambicji może mu pozazdrościć niejeden junior. Oprócz gry w barwach Jagiellonii zajmuje się on równocześnie trenowaniem napastników reprezentacji Polski. Nadrabia też braki w wykształceniu - w maju zdał maturę. Mimo czterech tytułów króla strzelców i 147 bramek strzelonych na polskich boiskach (siódmy wynik w historii) nie zamierza jeszcze zawieszać butów na kołku. Do czwartego w "Klubie 100" Włodzimierza Lubańskiego brakuje mu tylko ośmiu trafień. Wydaje się, że to kwestia jednego sezonu, może nawet rundy. Jeśli Frankowski będzie chciał dogonić Gerarda Cieślika, trzeciego strzelca w historii ligi (167 bramek), będzie musiał pograć jeszcze dłużej.

W Białymstoku obok "łowcy bramek" występuje jego rówieśnik, Brazylijczyk Hermes. W minionym sezonie wystąpił w 28 spotkaniach ligowych, z których 25 rozegrał od pierwszej do ostatniej minuty. Mistrzowi świata U-20 z 1993 roku nie śpieszy się do pożegnania z futbolem, jednak możliwe, że będzie musiał zaliczyć przymusowy rozbrat z piłką. Brazylijczyk jest bowiem bohaterem afery korupcyjnej jeszcze z czasów jego gry w Koronie Kielce. Przed rundą wiosenną został ukarany roczną dyskwalifikacją, ale wyrok nie jest prawomocny. Chociaż jeśli organy PZPN będą pracowały w obecnym tempie, filigranowy pomocnik jeszcze sobie po polskich boiskach pobiega.

Kolejnym weteranem jest Wojciech Grzyb (także rocznik 1974). To żywa legenda śląskiej piłki, od rozpoczęcia swojej kariery w 1993 roku nigdy nie grał w klubie spoza tego regionu. Mimo słusznego wieku jest jednym z najlepszych pomocników ekstraklasy. W poprzednim sezonie zagrał w barwach Ruchu w 37 meczach (28 w lidze, wszystkie w wyjściowym składzie), strzelając sześć bramek (4 w lidze). Miesiąc temu przedłużył swój kontrakt z Niebieskimi o rok. - Wojtek to podpora drużyny. Gra z ogromną pasją i zaangażowaniem i potrafi mądrze wykorzystać praktykę zdobywaną latami na ligowych boiskach - mówił dyrektor sportowy Ruchu Mirosław Mosór.

Dwaj pozostali zawodnicy ekstraklasy urodzeni w 1974 roku to Radek Mynář z Polonii oraz Bogusław Wyparło z ŁKS. Obaj ostatnio byli nieco na uboczu. Czech na początku ubiegłego sezonu doznał poważnej kontuzji kolana i pauzował przez siedem miesięcy. Wrócił na boisko w kwietniu, ale w żadnym meczu nie zagrał 90 minut. Klubowy lekarz Jacek Jaroszewski obawiał się, że Mynář będzie musiał zakończyć karierę. - Nie chciał mi tego powiedzieć wprost. Ale on nie umie kłamać. Wyczułem, co się dzieje - mówi Czech.

Z kolei "Bodzio W." ostatni raz w ekstraklasie występował w sezonie 2008/09. Nie opuścił ŁKS po spadku i w wieku 37 lat znów będzie mógł grać na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Mimo przymusowej banicji w I lidze może się pochwalić aż 350 meczami rozegranymi w ekstraklasie. Wśród aktywnych zawodników więcej (377 spotkań) ma tylko Tomasz Kiełbowicz. Wyparło debiutował w lidze w barwach Stali Mielec, mając zaledwie 16 lat. Problemy zdrowotne szczęśliwie go omijały, bramkarz nie myśli więc o emeryturze. Choć niektórzy koledzy żartują sobie z jego wieku, sugerując, że z powodu problemów ze wzrokiem Wyparło broni… na słuch.

Właśnie bramkarze uważani są za najbardziej długowiecznych. Jeszcze w 2009 roku z powodzeniem występował w Jagiellonii 41-letni wówczas Piotr Lech. O dwa lata starszy był Janusz Jojko, gdy grał swój ostatni mecz w ekstraklasie. Przez kilka następnych sezonów figurował jeszcze w szerokim składzie KSZO. Na ławce rezerwowych siadał nawet w wieku 49 lat.

Za granicą również bramkarze dominują wśród rutyniarzy. Edwin van der Sar zagrał w tegorocznym finale Ligi Mistrzów, mając 40 lat i 211 dni. Tyle samo wiosen mieli Dino Zoff i Peter Shilton, gdy odnosili sukcesy w mistrzostwach świata. Włoch zdobył złoto w 1982 r., Anglik był tuż za podium osiem lat później. Pat Jennings z Irlandii Północnej zagrał na mundialu w Meksyku w wieku 41 lat.
Było też kilku piłkarzy z pola, którzy mimo daleko posuniętej siwizny grali w piłkę na najwyższym poziomie. Rok starszy od Jenningsa był Kameruńczyk Roger Milla w czasie swojego ostatniego występu na MŚ w 1994 roku. Absolutnym rekordzistą był jednak nieżyjący już sir Stanley Matthews. Prawoskrzydłowy występował w Stoke jako 50-latek. Pięć sezonów później był grającym menedżerem maltańskiego Hibernians, ostatnią bramkę zdobył w wieku 55 lat.

Polskim Matthewsem jest oczywiście Marian Janoszka. W sezonie 2000/01 40-letni "Ecik" strzelił w ekstraklasie sześć bramek. Przez lata słynął ze świetnej gry głową. - Takie coło jak jo, to mioł ino som Pele - mówił. Po spadku Ruchu Radzionków grał w niższych ligach. Karierę zakończył w ubiegłym roku w barwach A-klasowego Strażaka Mierzęcice.

Czy wśród aktywnych ligowców znajdą się równie długowieczni co Janoszka? Na razie najbardziej rutynowani mają po 37 lat, jednak depcze im po piętach grupa zawodników niewiele młodszych. Marcinowie: Adamski, Mięciel (ŁKS) i Malinowski (Ruch) urodzili się w 1975 roku. O wiosnę młodsi są bracia Żewłakow (Marcin - GKS Bełchatów, Michał - Legia), Michael Bemben (Górnik), Krzysztof Kotorowski (Lech), Tomasz Kiełbowicz (Legia), Richard Zajac (Podbeskidzie) i Radosław Sobolewski (Wisła). Stara gwardia wcale nie musi być gorsza od młodzieży. Potwierdza to przykład Wisły, Frankowskiego i Oresta Lenczyka, nestora wśród polskich trenerów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto