Sprawa wszyła na jaw, gdy komornik Jan U. podjął decyzję o przejściu na emeryturę. Razem z żoną postanowili ją spędzić w jednej z nadmorskich miejscowości. By zrealizować te plany chcieli kupić tam nieruchomość. Potrzebna była im gotówka, dlatego postanowili zlikwidować jedną z kilku lokat inwestycyjnych. Poprosili swego doradcę finansowego - Gawła K. o przelew pół miliona złotych. 41-latek ze Złotoryi zapewniał, że wkrótce pieniądze znajdą się na ich rachunku.
- On w zasadzie kierował wszystkimi naszymi sprawami finansowymi. Znał naszą sytuację materialną, wiedział o posiadanych nieruchomościach, nadwyżkach finansowych. Rozmawialiśmy z nim o planach na przyszłość, w tym o sprawach prywatnych. Ufaliśmy mu – tak opisuje byłego doradcę Magdalena U., żona jeleniogórskiego komornika.
Spodziewany przelew jednak nie nadchodził. Małżeństwo U. zaczęło się niepokoić podczas podróży, na umówione spotkanie u notariusza na Pomorzu. Mieli tam sfinalizować transakcję zakupu nieruchomości. Kilkakrotnie dzwonili do swego banku i bezskutecznie do doradcy. W końcu z komórki Gawła K. zadzwonił jego szef – dyrektor wrocławskiego oddziału domu inwestycyjnego. Zdawkowo wyjaśnił jedynie, że Gaweł K. nie pracuje już w ich firmie.
Jeleniogórski komornik stracił 5 mln złotych oszczędności
Odmówił podania szczegółów zwolnienia, powołując się na tajemnicę handlową. Państwo U. przeżyli szok. Zawrócili z drogi i pojechali do Złotoryi, by osobiście dowiedzieć się od Gawła K., co stało się z oszczędnościami ich życia. Drzwi od nowiutkiego domu otworzyła im roztrzęsiona żona doradcy. Jego nie było. Został pilnie wezwany do siedziby firmy w Warszawie. Udało się jednak porozmawiać z nim telefonicznie.
- Przyznał, że pieniędzy nie ma na kontach, że wszystko stracił grając na giełdzie. Płakał i prosił żeby nie robić krzywdy jego dzieciom. Mówił, że teraz wypadałoby mu się powiesić – zeznała Magdalena U.
Kilka dni później oszukani klienci pojechali do wrocławskiego oddziału firmy doradczej. Początkowo odmówiono im udzielenia informacji o stanie ich rachunku inwestycyjnego. Pouczono jedynie o możliwości złożenia reklamacji. Ostatecznie firma potwierdziła, że stan ich konta wynosi zero. Negatywnie rozpatrzyła reklamację, bo na ich nazwisko nie założono żadnych lokat inwestycyjnych.
Co dokładnie stało się z 5 milionami złotych? Do końca nie wiadomo. Dostęp do szczegółowych informacji ogranicza tajemnica bankowa.
Gaweł K. nie przyznał się do chęci zagarnięcia pieniędzy. W prokuraturze wyjaśnił, że w 2009 roku popadł w tarapaty finansowe z powodu wzrostu kursu franka szwajcarskiego, w którym spłacał zaciągnął kredyty.
- Wymyśliłem, że sam zainwestuję środki klienta, bazując na moim doświadczeniu i sukcesach inwestycyjnych. Sądziłem, że będę w stanie w ciągu roku pomnożyć te pieniądze i podzielić się zyskiem z klientem – zeznał.
Inwestycje okazały się chybione. Gaweł K. topił w ten sposób kolejne sumy należące do komornika. Proces doradcy rozpocznie się pod koniec stycznia w jeleniogórskim sądzie.
(imię i inicjał komornika i jego żony zostały zmienione)
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?