Karkonosze: GOPR dostał pieniądze na podwyżki, ale za mało

- To o dużo za mało. Szkoda, że nie mamy opon i kilofów, by iść na Warszawę – mówi z żalem Jacek Dębicki, naczelnik GOPR w Polsce. - Wnioskowaliśmy o dodatkowe 700 tysięcy zł na pensje w samym GOPR. Bo od pięciu lat ratownicy nie dostali żadnych podwyżek – dodaje.
Chodzi o zaledwie 102 ratowników GOPR w całej Polsce. Pomimo wysokich kwalifikacji zarabiają oni naprawdę marnie. Najniższe pensje to 1459 zł na rękę. Dla tej grupy, najniżej zarabiających, podwyżka miała być największa. Gdyby ministerstwo przeznaczyło dla GOPR zakładane 700 tys. zł, wówczas ich pensje wzrósłby do 2017 zł brutto. W grupie zarabiających od 1800 do 2150 zł brutto (takie zarobki ma największa grupa ratowników) płace wzrósłby o ok. 370 zł brutto. Teraz siatkę płac trzeba będzie przeliczyć na nowo. Bo przyznanymi 338 tysiącami zł GOPR, będzie musiał się podzielić z TOPR, który zatrudnia ok. 34 ratowników.

Sławomir Czubak, naczelnik grupy karkonoskiej GOPR, cieszy się, że udało się wywalczyć cokolwiek.

- Szkoda, że podwyżki będą minimalne. W skali kraju 300 tysięcy to kwota niewielka. Żałuję, że Polski nie stać na docenienie profesjonalnych służb górskich – tłumaczy.

Wielu ratowników zawodowych jest zmuszonych dorabiać.
- Ratownik zamiast wziąć po dyżurze dzień wolny, często musi iść do innej pracy – dodaje Czubak.
Zawodowi ratownicy przechodzą też do straży pożarnej, tam mogą liczyć na bardziej godziwe pieniądze.