Bartosz Nogacz mieszka w Miłkowie pod lasem od 3 lat. Ma ambicje na gospodarstwo agroturystyczne. Ma tutaj dom. Kawałek ziemi i konie.Organizuje kuligi. Można również przejechać się dorożką.
W ostatnich dniach wydarzyła się tragedia. Jeden z koni został postrzelony. Pocisk wypełniony był prętami.
- Usłyszałem strzał. Myślałam, że to myśliwi polują. Pobiegłem na skraj pastwiska, gdzie była klacz. Chciałem ją zabrać, żeby nie przeszkadzała myśliwym- opowiada Bartosz Nogacz, właściciel zwierzęcia. - Pierwsza dobiegła żona. W półmroku zauważyła krew na boku konia.
Rozpoczęła się dramatyczna akcja ratunkowa. Pan Bartosz zadzwonił po weterynarza i na policję. Wziął dwa psy i ruszył w pościg. Nie udało mu się nikogo znaleźć, ale zauważył świeży ślad na błocie. Samochodu jednak nie odnalazł.
Weterynarz przyjechał po godzinie. Pocisk, który wyciągnął z rany był tzw. samoróbką. Wygląda jak kawałek węża ogrodowego wypchany metalowymi prętami. Nabój odbił się o żebro i wpadł między żebra około 10 cm w głąb ciała.
Podinsp. Edyta Bagrowska z jeleniogórskiej policji potwierdza, że prowadzone są działania mające na celu ustalenie sprawcy. Koń został zraniony pociskiem wykonanym samodzielnie. Trwają czynności.
Jak poinformował Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt, prokuratura również została powiadomiona o tym drastycznym zdarzeniu.
To nie pierwsza tragedia w gospodarstwie pana Bartosza. Dwa lata temu jednej kobyle podcięte zostały ścięgna. Po pół roku właściciel znalazł ją na pastwisku martwą. Po jakimś czasie znalazł kucyka z rozbitym łbem.
Sprawę będziemy monitorować.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?