MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

KOWARY. Jak sprzedano dywany - Kupił i oddłużył zakład, teraz odpowie przed sądem

Rafał Święcki
Prokuratura oskarża prezesa, a prezes biegłych. fot. marcin oliva soto
Prokuratura oskarża prezesa, a prezes biegłych. fot. marcin oliva soto
Robert L. właściciel Fabryki Dywanów w Kowarach został oskarżony o niegospodarność i wyrządzenie szkód majątkowych w firmie. Wkrótce rozpocznie się jego proces.

Robert L. właściciel Fabryki Dywanów w Kowarach został oskarżony o niegospodarność i wyrządzenie szkód majątkowych w firmie. Wkrótce rozpocznie się jego proces. Według śledczych, biznesmen stał się też właścicielem zakładu, płacąc za niego wielokrotnie mniej, niż powinien

Według prokuratury Robert L. oraz pięciu innych oskarżonych doprowadziło pod koniec lat 90. Fabrykę Dywanów na skraj bankructwa. Obok prezesa na ławie oskarżonych zasiądą dwaj inni członkowie ówczesnego zarządu firmy – Anna L. i Józef P. Akt oskarżenia objął także trzech przedstawicieli firmy zarządzającej – Narodowym Funduszem Inwestycyjnym Hetman, który był wówczas właścicielem większości akcji fabryki. Oskarżeni nie przyznają się do winy.

Przekazali władzę
Według ustaleń prokuratury trzech menadżerów z firmy zarządzającej oraz zasiadająca w zarządzie Fabryki Dywanów Anna L., choć sami powinni zarządzać zakładem, zlecili te obowiązki zewnętrznej firmie The Recovery Group Polska. Miała ona przeprowadzić restrukturyzację.
– Przekazali całą władzę w firmie, bez możliwości kontroli i ingerencji. Ponadto ustalono wynagrodzenie ryczałtowe, płacone z góry niezależnie od wyników pracy. Fabryki w tym okresie nie było na to stać – mówi Ewa Węglarowicz-Makowska z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.

Pomogli w ugodzie
Biegli oszacowali straty zakładu na ponad 1,1 mln zł. Ich zdaniem umiejętności specjalistów z wynajętej firmy nie były większe od tych, które posiadali pracownicy fabryki i program restrukturyzacji w istocie został opracowany własnymi siłami.
Prezes Robert L. i członek zarządu Józef P. przedłużyli umowę na zarządzanie firmie TRG o ponad miesiąc. A także zawarli kolejną umowę, na mocy której TRG miało doprowadzić do ugody w sporze pomiędzy zakładem a jej angielskim przedstawicielem. Jeśli nie udałoby się rozwiązać konfliktu, kowarski zakład musiałby zapłacić ponad 1,17 mln funtów odszkodowania. TRG wykazało się skutecznością, ponieważ już następnego dnia po podpisaniu umowy zawarto ugodę na 10 tys. funtów. Fabryka za tę usługę miała jednak zapłacić 135 tys. dolarów. Według prokuratury TRG negocjacje powinna przeprowadzić w ramach wcześniej podpisanej umowy.

Umorzone postępowanie
Prokuratura chciałaby też wyjaśnić, w jaki sposób Robert L. stał się właścicielem akcji fabryki. Za jedną, która według wyceny biegłego miała kosztować 1,21 zł, płacił dwa grosze. W sumie akcje kosztowały tylko 56 tys. zł. W ocenie biegłego przybliżona wartość nabytych udziałów to 6,5 mln zł.
Sprawę badała prokuratura warszawska, ale umorzyła postępowanie.
– To była błędna decyzja. Jednak uprawomocniła się i jeśli nie będzie żadnych nowych okoliczności w sprawie, śledztwo nie może być wznowione – mówi prokurator Ewa Węglarowicz – Makowska.

Zaskarży opinie
Właściciel fabryki, Robert L. jest sprawnym menadżerem. Pod jego rządami zakład powoli wychodzi na prostą. Od trzech lat przynosi zyski. W tym roku pozbędzie się długów, które jeszcze kilka lat temu wynosiły prawie 40 mln zł. W fabryce pracuje 440 osób, zatrudnienie rośnie i kupowane są maszyny.
Według Roberta L. winę za kłopoty fabryki ponosi poprzedni zarząd (sprawa jest w sądzie), a jego decyzje nie powinny być przedmiotem zainteresowania prokuratury.
– Pierwszą umowę z TRG podpisałem jedynie, by za chwilę przejąć zarząd nad spółką. Choć była to profesjonalna firma, uznaliśmy, że możemy z restrukturyzacją poradzić sobie sami – mówi prezes L.
W jego ocenie opinie biegłych, na podstawie których prokuratura sformowała akt oskarżenia, są fałszywe i sprzeczne z treścią zawartych umów. Dlatego zamierza złożyć dziś doniesienie o popełnieniu przestępstwa przez ekspertów. W sprawie wykupu firmy wyjaśnia, że w 2002 roku był jedynym oferentem, który chciał kupić zakład.
– Zadłużona fabryka była warta niewiele. Niemiecki inwestor chciał za nią zapłacić jedno euro i wymagał zwolnienia ponad 200 osób – tłumaczy. •

Miliony strat
Przed sądem toczy się już proces byłego zarządu i członków rady nadzorczej kowarskiej Fabryki Dywanów. Prokuratura oskarżyła w tej sprawie 14 osób. Wśród nich jest Robert S. były prezes zarządu firmy.
Zdaniem prokuratury jest odpowiedzialny za podpisywanie rażąco niekorzystnych dla firmy umów kupna i sprzedaży. Np. zadecydował o zakupie niepotrzebnych krosien za prawie 14 mln zł. Zakład nie miał pieniędzy, by za nie zapłacić. Zerwanie umowy kosztowało firmę ponad 798 tys. zł. Olbrzymie straty przyniósł też: zakup przez dywanówkę akcji Zakładu Płyt Wiórowych (224 tys zł), zakładanie spółek-córek oraz decyzja o imporcie wyrobów z zagranicy. Fabryka tonęła w długach, mimo to kierownictwo decydowało się na zakup samochodów za ponad 752 tys zł. Zmieniano system komputerowy za 1,2 mln zł. Modernizowano budynek administracyjny, wydano na to 2,1 mln zł. Zmiana logo zakładu kosztowało ponad 1 mln zł. Zrezygnowano też z własnej obsługi prawnej na rzecz drogich warszawskich kancelarii prawniczych.
Fabryka Dywanów w 1996 roku odnotowała 3 mln zł strat. Następny rok zamknęła zyskiem 1,1 mln zł, jednak zdaniem prokuratury był to jedynie zysk na papierze. W dywanówce miano bowiem fałszować dokumenty księgowe.
Rekordowy pod względem strat był rok 1998, wtedy firma odnotowała ich 28 mln zł.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Gadżety i ceny oficjalnego sklepu Euro 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jeleniagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto