Oskarżony 30-latek jest mieszkańcem Zgorzelca. Ma dwójkę małych dzieci i żonę. Skończył podstawówkę, a potem jedynie przyuczono go do zawodu stolarza. Rodzinę utrzymywał z dorywczych prac. Wcześniej wielokrotnie wchodził w konflikt z prawem. Ostatnio za rozbój odsiedział w więzieniu dwa i pół roku. Mieszkańcy Zgorzelca bali się go ze względu na skłonność do agresji i porywczy charakter.
Oskarżony o podpalenie dwóch osób nie przyznał się do winy
Wczoraj, podczas pierwszego dnia procesu, Piotr G. nie przyznał się do winy i przedstawił własną wersję tragicznych wydarzeń.
- W nocy przyjechał do mnie Mike S. i zapytał czy polatamy autem po mieście. Zabrał się z nami jeszcze Mateusz K. Zrobiliśmy kilka kółek i dojechaliśmy na Daszyńskiego - relacjonuje oskarżony.
Tam, według Piotra G., Mateusz K. poprosił, by zatrzymać auto. Było to około godziny 5 nad ranem.
- Chciał odebrać z kasyna pieniądze z wygranej. Stwierdził, że może być z tym problem. Wzięliśmy więc ze sobą łom, żeby nastraszyć obsługę, że w razie czego otworzymy jedną z maszyn – dodaje.
Piotr G. spotkał przed kasynem swojego wujka. Według relacji oskarżonego, gdy z nim rozmawiał, Mateusz K. wyjął z auta 5-litrowy kanister z benzyną i zaniósł do lokalu. Po chwili Piotr G. dołączył do kolegów.
- Mike S. mrugnął do mnie „oczkiem”. Zajarzyłem, że chce kogoś nastraszyć. Potem Mateuszowi K. coś odbiło i zaczął wylewać paliwo na podłogę, ale nikogo nie oblewał benzyną – zeznał oskarżony. - Później stanął przy ladzie i zaczął bawić się zapalniczką. Krzyknąłem ku...wa, co ty robisz? A on tak ją odpalał i odpalał...aż nagle doszło do eksplozji. Wybuch mnie przewrócił, wszystko płonęło. Próbowałem więc uciekać, ale drzwi były zamknięte. Udało mi się otworzyć okno i wyjść – dodał.
Piotr G. nie udzielił nikomu pomocy, uciekł z kolegą samochodem do domu. Był poparzony, więc jego żona wezwała pogotowie. Ratownicy zabrali go na oddział leczenia poparzeń w Nowej Soli.
Prokurator Paweł Podhajski zupełnie nie zgadza się z wersją wydarzeń przedstawioną przez oskarżonego. - Mamy dowody, zeznania świadków, z których wynika, że to Piotr G. rozlewał benzynę i podpalił ją zapalniczką – tłumaczy prokurator. - Motywem miało być wymuszenie wypłaty wygranej. Piotr G. na kilka dni przed zajściem, groził spaleniem lokalu – dodaje.
Oskarżonemu grozi wyrok od 12 lat do dożywotniego więzienia.
W sprawie dwóch kolegów Piotra G., którzy byli z nim w kasynie, prokuratura prowadzi odrębne śledztwo, które może zakończyć się postawieniem im zarzutu pomocnictwa lub podżegania do przestępstwa.
Wybuchu w kasynie nie przeżyli dwaj 22-latkowie. Pascal – klient baru i student prawa na Uniwersytecie Wrocławskim zmarł od poparzeń w szpitalu w dniu eksplozji. Kilka dni później zmarł Tomek – menadżer lokalu.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?