Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Panna Krysia” z piosenki Młynarskiego wyróżniona za pracę w górach ZDJĘCIA, FILM

Rafał Święcki
Pani Krystyna zaczęła oprowadzać turystów po Karkonoszach już w latach 50. Dziś, gdy dobiega „dziewięćdziesiątki” ze względu na zdrowie musiała ograniczyć swoją aktywność, ale jeszcze cztery lata temu regularnie oprowadzała wycieczki, a zimą ...udziela narciarskich lekcji!
Pani Krystyna zaczęła oprowadzać turystów po Karkonoszach już w latach 50. Dziś, gdy dobiega „dziewięćdziesiątki” ze względu na zdrowie musiała ograniczyć swoją aktywność, ale jeszcze cztery lata temu regularnie oprowadzała wycieczki, a zimą ...udziela narciarskich lekcji! Rafał Święcki
Krystyna Trylańska-Maćkówka otrzymała wyróżnienie za 55 lat pracy przewodnika sudeckiego. Pamiątkowi dyplom wręczyli jej inni przewodnicy górscy na dorocznym spotkaniu Ludzi Gór.

Pani Krystyna zaczęła oprowadzać turystów po Karkonoszach już w latach 50. Dziś, gdy dobiega „dziewięćdziesiątki” ze względu na zdrowie musiała ograniczyć swoją aktywność, ale jeszcze cztery lata temu regularnie oprowadzała wycieczki, a zimą ...udziela narciarskich lekcji!

„Panna Krysia” z piosenki Młynarskiego wyróżniona za pracę w górach

Dystyngowana i elokwentna. Przed laty była ulubioną modelką Wlastimira Hofmana. Obrazów, które mieszkający w Szklarskiej Porębie artysta, namalował z jej udziałem nie potrafi nawet policzyć. Piękna Krysia, była też inspiracją dla Wojciecha Młynarskiego, który goszcząc w Karkonoszach napisał popularny w PRL szlagier „Jesteśmy na wczasach”. Przystojny pan Waldek, uwodził w nim sympatyczną pannę Krysię. Tak jak i ona był przewodnikiem i instruktorem kulturalno-oświatowym w Karpaczu, gdzie krótko także pracowała Krystyna Trylańska.
- Prowadziłam wieczorki zapoznawcze i pożegnalne na turnusach. Ludzie tańczyli. Początkowo nawet nie wiedziałam, że zostałam bohaterką tej piosenki. Dopiero później to się okazało – wspomina. - Z Waldziem znałam się bardzo dobrze, ale nie łączyła nas żadna bliższa zażyłość – zastrzega.

Pani Krysia na stałe związała się ze Szklarską Porębą, gdzie mieszka do dziś.Pod Szrenicą zjawiła się 1 lutego 1951 roku, z nakazem zatrudnienia. Młodziutką instruktorkę sportową skierowano do pracy w Funduszu Wczasów Pracowniczych. Miała dbać o tężyznę fizyczną wczasowiczów i oprowadzać wycieczki. Na pierwszą wyszła tuż po swoim przyjeździe.

- Ponieważ nie znałam drogi do Wodospadu Szklarki, poprowadzili mnie wczasowicze, którzy byli w Szklarskiej Porębie już po raz kolejny – wspomina pani Krystyna.

Szybko jednak połknęła górskiego bakcyla. Za pierwszą pensję kupiła stare poniemieckie narty. Narciarstwo i wyprawy w góry stały się jej pasją. Znalazła się pod dobrą opieką samego mistrza - Tadeusza Stecia, do dziś niezwykle cenionego znawcy regionu i współtwórcy struktur ratowniczych i przewodnickich w Karkonoszach. - Opowieści Stecia notowało się w kajecikach, nawet podczas marszu. Zapisywaliśmy ich mnóstwo. On był chodzącą encyklopedią, innych źródeł wiedzy nie było – wspomina.

Uprawnienia przewodnika sudeckiego zdobyła w 1961 roku. - Zwlekałam z tym, bo nie bardzo interesowały mnie zagadnienia polityczne, a wówczas taki przedmiot był na egzaminie przewodnickim obowiązkowy – tłumaczy. W czasach PRL zadaniem przewodników było też przekazywanie wczasowiczom osiągnięć władzy ludowej. Powtarzano im „jesteście pracownikami politycznymi”. Trzeba było ważyć każde słowo. Jeden z przewodników został zwolniony, gdy opowiedział dowcip o partii. Miał pecha bo akurat oprowadzał wycieczkę członków komitetów wojewódzkich.

Góry nie były też tak dostępne jak dziś. W latach 50. Wojska Ochrony Pogranicza kontrolowały całą strefę nadgraniczną. Wejście np. na Szrenicę lub Śnieżkę wiązało się ze sporządzeniem listy uczestników wycieczki. Przy szlabanie odbierano im dowody osobiste i wydawano specjalne żetony.

- Nie daj Bóg jak ktoś go zgubił. Były wtedy straszne problemy, wyjaśnianie, przesłuchania. Informowano zakład pracy – wspomina pani Krystyna.

W poważne tarapaty można też było wpaść zbliżając się do słupków granicznych. Żołnierze przez lornetki wypatrywali ludzi tuż przy granicy. Jeśli któryś z nich przeszedł nawet na kilka centymetrów na stronę czeską wszczynano alarm. Konsekwencją mogło być np. zwolnienie z pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na jeleniagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto