18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Przetańczyć noc z facetem bez nóg

Piotr Kanikowski
Na stacji w Gryfowie pociąg uciął Zbigniewowi Kijowskiemu obie nogi. - Po czymś takim albo chlejesz, albo pracujesz. Albo życie się kończy, albo się dopiero zaczyna - mówi Kijowski. On znalazł kolegów, z którymi gra w siatkówkę. Siedząc na parkiecie.

Te same ręce, którymi odbija piłkę, służą jako podpórka, gdy przesuwa się po parkiecie. Siatka wisi na wysokości 1,15 metra, boisko jest o połowę mniejsze - trzeba mieć szybszy refleks niż w tradycyjnej siatkówce. Reszta zasad - bez zmian.

Kapitanem męskiej reprezentacji Polski w siatkówce siedząc jest "Ogór", Piotr Truszkowski, poznaniak pomieszkujący trochę pod Jelenią Górą. Rok temu cała Polska widziała, jak w wózku inwalidzkim - czasem niesiony na plecach, czasem o własnych siłach - pnie się po zboczu Kilimandżaro. Gdy koledzy padali ze zmęczenia, zeskakiwał na ścieżkę i na rękach szedł po kamieniach. Afrykańska góra ma 5 896 m n.p.m., Piotr zakończył wspinaczkę tuż przed szczytem, na poziomie 5 100 metrów.

Dla "Ogóra" bez sportu - bez strumyków potu spływającego po plecach - nie ma życia. W maju 1997 roku w Kamiennej Górze mogło być już po nim. Z kolegą z liceum wracali z ogniska, gdy w ciemności wpadli na zerwaną linię wysokiego napięcia. Poraził ich prąd o napięciu 20 tysięcy woltów. Ratując życie, lekarze amputowali Piotrowi poparzone nogi na wysokości ud.

- Gdy się gra w siatkówkę siedząc, wszyscy są równi - mówi Truszkowski. - Pełnosprawni i osoby bez nóg, wysocy i niscy. Liczy się tylko technika. Zwłaszcza synchronizacja pracy rąk, które, nim nadleci piłka, muszą jednym płynnym ruchem przesunąć ciało zawodnika po parkiecie i wyskoczyć w górę do odbicia.

W siatkarskiej reprezentacji Truszkowski występuje już 12 lat. Uprawia też pchnięcie kulą. Rzuca dyskiem i oszczepem, zdobywając medale na lekkoatletycznych mistrzostwach Polski. I, co najbardziej niezwykłe, gra w hokeja na lodzie. Zamiast łyżew, zawodnicy używają podczas meczu slegów - to coś w rodzaju miniaturowych wąskich sanek. Kij, znacznie mniejszy niż w tradycyjnym hokeju, służy jednocześnie do odbijania krążka i odpychania się po lodzie.

W przerwie meczu wyskakuje na dymka i zwykłym papierosem zaciąga się tak, jakby palił kubańskie cygaro. Cały czas uśmiecha się zaraźliwie. "Ogór" tryska optymizmem i radością życia. Dla niego nie ma rzeczy niemożliwych, wszystko można pokonać. Jeśli się chce.

Jeleniogórzanin Wiktor Żuryński ma niedowład nogi po chorobie Heinego-Medina, którą przeszedł jako trzyletnie dziecko. Koledzy mówią o nim: legenda. Nie ma w tym krzty kurtuazji. Jest dziesięciokrotnym mistrzem Polski w rzucie oszczepem z wózka. Zdobył złoto na narciarskich mistrzostwach Polski w slalomie gigancie. Pięć lat temu z siatkarską kadrą Polski zajął V miejsce w mistrzostwach Europy w Finlandii. W Jeleniej Górze zakładał prawdopodobnie pierwszą w kraju sekcję siatkówki na siedząco.

- Ciężko było pozbierać ludzi - mówi. - Szukałem wśród znajomych, namawiałem, wyciągałem do drużyny niemalże na siłę. W ciągu 12 lat z ogłoszenia dołączył do nas tylko jeden człowiek.
- To prawda: dużo niepełnosprawnych siedzi w domu i myśli, że sport to nie dla nich - przyznaje Piotr Truszkowski. - Ale przecież na Kilimandżaro wchodziła z nami Kasia Rogowiec bez obu rąk i Jasiu Mela, który nie ma ręki ani nogi. Wystarczy się odważyć. Mnie zawsze ciągnęło do ludzi, a pasję do sportu zaszczepili mi w dzieciństwie rodzice. Nie potrafiłbym zamknąć się ze swoim kalectwem w czterech ścianach.

Na przekór losowi Wiktor Żuryński od 1975 roku grał z pełnosprawnymi w siatkówkę na stojąco. - Miałem aparat ortopedyczny - opowiada. - Łamał mi się ciągle podczas meczów, musiałem pasami łapać nogę, kombinować. Aż w 1997 roku zobaczyłem paraolimpiadę w Atlancie i mecz siatkówki na siedząco. To było to.

Jerzy Wójcikowski (56 lat) mieszka i gra w siatkówkę w Szczecinie. Połowa drużyny to ludzie, których przyprowadził na treningi.
- Najmłodszego, czternastolatka, wypatrzyłem w markecie, jak z mamą robił zakupy - opowiada. Chodzi, utykając lekko na jedną nogę.
W Szczecinie Jerzy Wójcikowski prowadzi zakład krawiecki. Wyjeżdżając tydzień temu na integracyjny turniej siatkarski do Złotoryi zostawił wszystko pod opieką żony, z którą wychował trójkę synów.

- Jeden jest strażakiem, drugi wojskowym, trzeci ma firmę budowlaną - wylicza z dumą.
Poza siatkówką na siedząco Jerzy Wójcikowski uprawia hokej, gra w tenisa ziemnego i ping-ponga. Sport to jego pasja, odkąd skończył 17 lat.

W złotoryjskiej hali sportowej "Tęcza" spotkało się tydzień temu 12 siatkarskich ekip z Polski, Francji i Holandii. Połowa gra tradycyjnie, na stojąco, połowa odbija piłkę, siedząc na parkiecie. Jeleniogórzanin Zbigniew Kijowski - monter układów elektronicznych, autor teorii, że po amputacji nóg można się tylko zachlać na śmierć z rozpaczy albo na nowo rozkochać w życiu - z błyskiem w oku obserwował, jak koledzy, którzy wzmocnili team Holandii, walczą zaciekle o każdą piłkę z reprezentacją Polski kobiet. Niemal przy każdej akcji miał ochotę zdjąć protezy i przeczołgać się pod siatkę.
- Uwielbiam to. Jest wielu ludzi, którzy bez tej adrenaliny nie mieliby po co żyć - mówi z przekonaniem.

Jego drużyna, Simet Jelenia Góra, wygrała turniej w Złotoryi. Mimo problemów z przekonaniem niepełnosprawnych do uprawiania sportu, Wiktorowi Żuryń-skiemu udało się skompletować pod szyldem Simetu fantastyczną ekipę. Atakującym jeleniogórzan jest 62-letni Adam Prutis, po amputacji nogi. A obok gra rewelacyjny dziewiętnastolatek z niedowładem, Grzegorz Samczyk, - reprezentant Polski na mistrzostwa juniorów w Rio de Janeiro (2007 r.). Rozgrywający Stanisław Milczarek (45 lat, bez nóg) zdobył dwa srebrne medale (kula, dysk) podczas paraolimpiady w 1984 roku w Los Angeles. W latach 2002-2005 był mistrzem Polski w rzucie dyskiem. Dzieciaki ze złotoryjskich gimnazjów z otwartymi buziami podziwiały sprawność ludzi, o których mówi się: "niepełnosprawni".

- Posadziłem moich skrzatów na pupach, żeby spróbowali sami jak to jest. Dostali lanie - relacjonuje Paweł Choczaj, popularyzator siatkówki i jeden z organizatorów złotoryjskiego turnieju.
Ryszard Łukaszczyk ze wsi Parszowice koło Ścinawy 10 lat temu wpadł pod kombajn. Stracił obie nogi. Potem pielgrzymował do Lourdes - już na wózku inwalidzkim. Dołączył do stowarzyszenia "Równe Szanse", które pomaga niepełnosprawnym. Poznał dziewczynę. A co wtorek dojeżdża do Legnicy na treningi drużyny siatkarskiej Cichy Lew. Grają w niej niepełnosprawni, ludzie po amputacji kończyn, głuchoniemi. Cichego Lwa trenuje Bożydar Abadżijew - ten sam, który prowadzi reprezentację kraju w siatkówce na siedząco a ze Startu Wrocław zrobił najbardziej utytułowaną drużynę w polskiej lidze.

- Choć istniejemy od niedawna, podczas Pucharu Polski w Szczecinie na 8 drużyn zajęliśmy 6. miejsce - cieszy się z sukcesów Cichego Lwa Ryszard Łukaszczyk. - Radość, kiedy się wygrywa, to świetne uczucie.

Puchar Polski w siatkówce na siedząco zdobyli wrocławianie.
- Sport jest odskocznią od codzienności. Od wszystkiego - mówi grający w Starcie Piotr Siciński, reprezentant kadry narodowej w tej dyscyplinie. Odkąd jako dziecko zachorował na raka, zamiast nogi ma protezę. Gdy wchodzi na parkiet, ściąga ją, aby nie przeszkadzała w grze.
We wrocławskiej Spółdzielni Usługowej "Piast" Piotr Siciński pracował z Edkiem Klimkiem, niepełnosprawnym sztangistą. To Klimek go wciągnął w sport. Razem ćwiczyli podnoszenie ciężarów, póki nie pojawił się trener Abadżijew i nie ściągnął Piotra do swojej drużyny.
Na turnieju w Złotoryi równie ważna jak sportowe emocje była integracja pełno- i niepełnosprawnych siatkarzy.

Po meczach wszyscy szli biesiadować. Nie było żadnych barier, przeciwnie. Jedna z dziewczyn zastanawiała się nawet, jak to możliwe, że przetańczyła całą noc z facetem bez nogi i nawet tego nie zauważyła. Jej koleżanka kilka godzin próbowała zagadywać do innego mężczyzny, a on nic, milczał jak zaklęty. Już zwątpiła, czy mu się podoba, gdy okazało się, że jest głuchoniemy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Świątek w finale turnieju w Rzymie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jeleniagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto