Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Właściciele szczeniaka poparzonego żrącym płynem stanęli przed sądem

Rafał Święcki
Przed sądem w Jeleniej Górze rozpoczął się proces pary jeleniogórzan, którzy według prokuratury ze szczególnym okrucieństwem znęcali się nad zwierzętami. 34-letni Wojciech K. i jego 23-letnia partnerka Natalia S. bili, głodzili, podduszali i podtapiali dwa szczeniaki. Nie zapewnili im też opieki weterynaryjnej. Jeden z nich, kilkumiesięczna suka Layla, została napojona żrącą substancją. Chemikalia poważnie poparzyły jej pysk i przełyk.
Przed sądem w Jeleniej Górze rozpoczął się proces pary jeleniogórzan, którzy według prokuratury ze szczególnym okrucieństwem znęcali się nad zwierzętami. 34-letni Wojciech K. i jego 23-letnia partnerka Natalia S. bili, głodzili, podduszali i podtapiali dwa szczeniaki. Nie zapewnili im też opieki weterynaryjnej. Jeden z nich, kilkumiesięczna suka Layla, została napojona żrącą substancją. Chemikalia poważnie poparzyły jej pysk i przełyk. Rafał Święcki
Przed sądem w Jeleniej Górze rozpoczął się proces pary jeleniogórzan, którzy według prokuratury ze szczególnym okrucieństwem znęcali się nad zwierzętami. 34-letni Wojciech K. i jego 23-letnia partnerka Natalia S. bili, głodzili, podduszali i podtapiali dwa szczeniaki. Nie zapewnili im też opieki weterynaryjnej. Jeden z nich, kilkumiesięczna suka Layla, została napojona żrącą substancją. Chemikalia poważnie poparzyły jej pysk i przełyk.

Zwierzęta w marcu ubiegłego roku zostały odebrane właścicielom przez działaczy fundacji Mondo Cane z Jeleniej Góry oraz fundacji Psia Kuźnia z Wolimierza. Inspektorów ds. ochrony zwierząt zaalarmowali sąsiedzi. Sprawą zajęła się wówczas prokuratura rejonowa. Oskarżonym grozi do 3 lat więzienia.

Wojciech K. nie przyznał się do winy. Wyjaśniał wczoraj w sądzie, że został pomówiony przez sąsiadów. Twierdził, że nie bił zwierząt, a ślady duszenia pochodzą od ucisku obroży. Nie potrafił wyjaśnić pochodzenia ran na ciele psów i w jaki sposób doszło do poparzenia jednego z nich. Przypuszczał, że żrącą substancją sukę napoili jego sąsiedzi. Na pytanie dlaczego psy były chude – odparł, że miały problemy żołądkowe.
Do winy nie przyznała się także Natalia S. Jej zdaniem obrażenia zwierząt powstały, po tym jak wolontariusze zabrali je z ich domu.

Co innego mówią ich sąsiedzi. - Wojciech K. bardzo chciał wytresować sobie psa obronnego. Gdy okazało się, że pierwsza suka, nie jest rasowym amstafem tylko zwykłym kundelkiem, sprawił sobie kolejnego zwierzaka, też zresztą mieszańca – mówi Antoni Cieśluk, który poinformował o dręczonych zwierzętach. - Wtedy, według mnie, ta pierwsza suka zaczęła mu zawadzać. Chcąc się jej pozbyć, wlał jej do pyska jakiś żrący płyn. Wdała się poważna infekcja. Weterynarz, który później oglądał suczkę, uznał, że ma jedynie 50 proc. szans na przeżycie – dodaje Cieśluk. Szczeniak nie mógł pić ani jeść, miał też problemy z oddychaniem. Badający go lekarz stwierdził, że zwierze samodzielnie nie mogło wypić chemikaliów, ktoś musiał mu je podać pod przymusem.

Po interwencji weterynarza, poparzonego szczeniaka udało się zabrać z mieszkania Wojciecha K. Druga suka została z nim, bo właściciel nie zgodził się jej przekazać dobrowolnie. Sąsiedzi zaczęli jednak bacznie przyglądać się stosunkowi Wojciecha K. do zwierząt.
- Gdy zobaczyłam jak dusi Shanti i bije ją pięściami, wezwałam policję i straż miejską – mówi Agnieszka Cieśluk.
Wtedy mimo protestów właścicielom odebrano kolejnego szczeniaka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jeleniagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto