Na ławie oskarżonych zasiedli Leszek B., kierownik wydziału eksploatacji i Paweł K., starszy inżynier do spraw eksploatacji sieci.
Prokurator Maciej Prabucki zażądał dla nich 8 i 14 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 i 3 lata. Jego zdaniem oskarżeni odpowiadają za zły stan linii.
Obrońcy domagają się uniewinnienia, bo według nich winny jest system i obowiązujące przepisy, a nie konkretni ludzie.
Sąd odroczył wydanie wyroku do 25 listopada. Zostanie on ogłoszony o godzinie 11.30.
Jelenia Góra: Koniec procesu energetyków
Obaj energetycy nie przyznali się do winy. W złożonych wyjaśnieniach podkreślają, że stosowali się do firmowych procedur i przepisów. Wg. nich przeglądy linii, należy wykonywać nie rzadziej niż co 5 lat.
- Przeglądów dokonuje się bez wchodzenia na słupy, przy działającej sieci. Podlega ona ocenie wizualnej, podczas której nie używa się urządzeń optycznych. Stan linii w grudniu 2009 roku oceniono na dobry, nie wymagający naprawy – wyjaśniał w sądzie Leszek B.
Według biegłych powołanych przez prokuraturę, stan linii energetycznej był zły i uzasadniał wcześniejsze poddanie jej zabiegom modernizacyjnym.
- Należało wyprzedzić czas wyczekiwania na zaplanowany przez spółkę termin remontu – mówi prokurator Violetta Niziołek, z prokuratury okręgowej w Jeleniej Górze.
Zły stan zerwanego przewodu został potwierdzony przez jednostkę badawczą wyspecjalizowaną w prowadzeniu analiz mechanoskopijnych.
Według biegłych z 7 żył linii, która się samoczynnie zerwała, czynna była tylko jedna.
Obaj oskarżeni byli odpowiedzialni za należyte dbanie o stan przewodów.
- Przed wypadkiem linia była kontrolowana przez pracowników firmy Tauron Dystrybucja w grudniu 2009 roku. Już wtedy wykazywano na zły stan przewodów – dodaje prokurator Niziołek .
Energetycy dopiero po wypadku zmodernizowali sieć w Krzeszowie. Nowe przewody są izolowane.
Do tragedii doszło w sierpniu 2012 roku. Ciała dwóch dziewczynek, 13-letniej Kingi i 12-letniej Doroty znaleziono w rzece Zadrna przy ul. Nadrzecznej w Krzeszowie, niedaleko Kamiennej Góry. Jako pierwsi zauważyli je pracownicy jednej z firm budowlanych, którzy przejeżdżali obok rzeki. Dostrzegli ciała unoszące się na wodzie i zawiadomili policję.
Początkowo sądzono, że dzieci utonęły. Szybko wyszło na jaw, że przyczyną śmierci było porażenie prądem z kabla niskiego napięcia. Uszkodzony przewód zwisał ze słupa i leżał w wodzie. Jedna z dziewczynek trzymała go w ręce.
Do podobnego wypadku doszło w Kamiennej Górze w maju 1997 roku. Dwaj licealiści wracali z ogniska z okazji zbliżającego się końca roku szkolnego. Na łące natknęli się na wiszący kabel pod napięciem 20 tys. woltów. Zostali porażeni i stracili nogi. Sąd uznał, że do wypadku doszło w wyniku zaniedbań Zakładu Energetycznego w Jeleniej Górze.
Dzień przed wypadkiem mieszkańcy zgłaszali, że kabel jest uszkodzony. Usterki nie usunięto. W procesie karnym z ośmiu oskarżonych energetyków jeden został skazany na karę dwóch lat w zawieszeniu. Pozostałych uniewinniono. Po procesie cywilnym poszkodowani dostali łącznie 1,5 mln zł zadośćuczynienia i 300 tys. zł odszkodowania.
Mateusz Morawiecki przed komisją śledczą
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?